zmienianie swiata - Jordan B. Peterson: “12 Rules for Life – Antidote to chaos”

Motywem przewodnim wykładów Jordana Petersona jest trudność związana ze zmianą – zmianą, praktycznie rzecz biorąc, czegokolwiek. Twierdzisz, że chcesz zmienić świat? Być może jesteś do tego zdolny. Ale najpierw powinieneś poćwiczyć nad zmianą czegoś, co leży w twoim bezpośrednim zasięgu.

Współmałżonek ma jakiś zły nawyk, którego nie znosisz? Znajdź sposób, aby poruszyć ten temat. Dwaj porywczy wujkowie, którym wystarczy dziesięć minut, żeby się pokłócić? Opracuj plan, który pomoże im się dogadać. Brat, który nie potrafi utrzymać pracy? Pomóż mu rozwinąć etykę zawodową. Ojciec ma problem z alkoholem? Sprawdź, co możesz zrobić, aby naprowadzić go na ścieżkę umiaru.

Peterson wykorzystuje to jako ćwiczenie dla studentów. Każdy z nich wybiera jakiś problem w swoim życiu, który dotyczy innej osoby lub instytucji. Kilka tygodni później omawiają swoje postępy. Ku ich zaskoczeniu, studenci odkrywają, jak trudno jest zmienić choćby najmniejszą rzecz w zachowaniu i wyznawanych wartościach innych ludzi, a tym bardziej całych instytucji, nie wspominając o całych społeczeństwach i światowym porządku. A jeszcze trudniej jest osiągnąć to bez pogarszania sytuacji. Zmiana jest trudna. Peterson dodaje, że najlepszym sposobem na zmianę świata jest rozpoczęcie od zmiany samego siebie. Sprawdź, czy jesteś w stanie to zrobić, i od tego zacznij.

Kontrola utopijności

Owo przesłanie nie powinno być demotywujące. Powinno być kotwicą trzymającą nas blisko rzeczywistości oraz osłoną przed oszalałym utopizmem i arogancją, które przenikają napędzany ideologią aktywizm polityczny. Przede wszystkim, poważna zmiana wymaga mądrości, dyscypliny, cierpliwości, wyobraźni oraz chęci do uważnej pracy nad stopniowymi postępami.

Zmiany zwykle nie następują w wyniku gróźb, wrzasków i podszytych groźbą żądań, a tym bardziej w wyniku wcielenia w życie czyichś szalonych wizji rzekomo prawidłowego funkcjonowania świata. Gdyby ogólnokrajowe ruchy domagające się przed Sądem Najwyższym tego i owego ograniczyły swoje ambicje do najbliższej rodziny i przyjaciół, mogłyby odkryć prawdę o tym, czego uczy Peterson. Narobienie rabanu może być satysfakcjonujące, lecz niczego nie załatwia.

To powiedziawszy, jedną z możliwych wad Petersonowskiego przesłania może być zniechęcenie kogoś do prób osiągnięcia czegokolwiek, co uczyniłoby świat lepszym miejscem. To nienajlepszy wniosek. Prawda jest taka, że możliwe jest dokonanie pozytywnej zmiany – czy to zmiany w swoim życiu, zmiany w życiu innych, czy nawet zmiany o charakterze historycznym. Zmiana społeczna jest nagrodą przede wszystkim za wytrwałość, odwagę i cierpliwość.

Mises na wygnaniu

Aby zilustrować, jak może do tego dojść, chciałbym przytoczyć przykład zaczerpnięty z biografii Ludwiga von Misesa.

W 1940 roku, w czasie podróży statkiem z Europy do Ameryki, napisał on w swoich Wspomnieniach kilka przepełnionych smutkiem fragmentów. Przybywał do Stanów Zjednoczonych z pustymi kieszeniami w wieku sześćdziesięciu lat. Jego znakomita kariera akademicka na Starym Kontynencie zakończyła się w zasadzie banicją. Mises ubolewał: „Pragnąłem zostać reformatorem, a stałem się jedynie kronikarzem upadku”[1]. Czy popełnił błąd, zaczynając jako idealista walczący o solidny pieniądz, wolny handel, pokój i liberalny porządek? Ewidentnie targały nim wątpliwości. Przegrał większość bitew, które stoczył, a gdy opuszczał Europę, wyniszczały ją wojna i totalitaryzm.

Cofnijmy się o sześć lat. Mises był głównym ekonomistą Wiedeńskiej Izby Handlowej i prowadził seminarium dla studentów ekonomii na Uniwersytecie Wiedeńskim. Miał również liczne grono przyjaciół, głównie naukowców, którzy spotykali się wieczorami, by dyskutować o ideach i zacieśniać przyjacielskie więzy.

Przed 1934 rokiem Hitler zdążył już dojść do władzy w Niemczech i wszyscy zdawali sobie sprawę, że ma on na oku Austrię, planując aneksję tego kraju w oparciu o imperialne ambicje zjednoczenia krajów niemieckojęzycznych. Co gorsza, w samej Austrii nie brakowało osób popierających ten pomysł. Mises widział maszerujące po ulicach Hitlerjugend, niczym komitet powitalny dla niemieckich wojsk. Wzywano do rozprawienia się z liberalizmem i wypędzenia Żydów, których zaczęto obwiniać za wszystkie istniejące problemy.

Mises podjął niezwykle trudną decyzję o opuszczeniu kraju. Na szczęście w szwajcarskiej Genewie istniała instytucja – Institut Universitaire des Hautes Études Internationales – która przyjmowała uczonych takich jak on, aby zapewnić im bezpieczeństwo oraz aby dać im możliwość nauczania i publikowania, dopóki Europa nie upora się ze swoimi problemami. Objął katedrę międzynarodowych stosunków gospodarczych, otrzymując solidne wynagrodzenie, współpracowników oraz dostęp do książek i bibliotek. Nie podlegał żadnym „miernikom wydajności”, nie przypisano mu konkretnych zagadnień do zgłębiania i opracowywania, nie był też zobligowany do prezentowania wyników swojej pracy. Słowem, żadnych żądań ze strony przełożonych, żadnych nacisków, by robił to, a nie tamto.

Ponadczasowe dzieło

Ukończenie opasłego traktatu o teorii ekonomii – napisanej w wyjątkowo beznamiętnym stylu książki teoretycznej (na samym jej końcu ostrzegał, że stawką są losy cywilizacji) – zajęło mu sześć lat. Nie potrafię sobie wyobrazić ogromu samodyscypliny i samozaparcia, jakiego wymagało od Misesa napisanie czegoś takiego w okresie wojennej zawieruchy. Mimo wszystko starał się odciąć od otaczającego go świata i stworzyć ponadczasowe dzieło. Wykonał swoje zadanie i jego książka trafiła do druku. Tyle że niemieckojęzyczny traktat o ekonomii ukazujący się w 1940 roku miał, jakby to powiedzieć, ograniczony rynek zbytu.

W tamtym okresie Institut Universitaire des Hautes Études Internationales został dosłownie zasypany prośbami o udzielenie akademickiego azylu, przez co Misesa niejako „zmuszono” do znalezienia sobie innego domu. Właśnie wtedy wyjechał do Ameryki – w jakiś sposób omijając bardzo restrykcyjne kontrole imigracyjne, które od dłuższego czasu miały na celu odrzucanie w szczególności Żydów. Udało mu się zebrać fundusze wystarczające do przeżycia, a także stworzyć krąg przyjaciół.

Wśród owych przyjaciół był Henry Hazlitt, ówczesny publicysta „New York Timesa”. Miał on przyjaciela w wydawnictwie Yale University Press. Mises opublikował tam kilka pomniejszych prac, które okazały się poczytne. Wówczas Hazlitt poruszył następujący temat: a może by tak Mises podjął się przetłumaczenia swojego wielkiego traktatu ekonomicznego z 1940 roku na język angielski? Mises, choć niechętnie, wrócił do nieudanego projektu i podjął się tego zadania. I to w wieku sześćdziesięciu ośmiu lat!

Książka, o której mowa, to Ludzkie działanie. Jej tytuł jest owocem wielu prób znalezienia czegoś, co pasowałoby do jednej z najwspanialszych książek w historii ekonomii. Nawiasem mówiąc, do jej wydania omal w ogóle nie doszło – tylko dlatego, że wydawnictwo Uniwersytetu Yale nie było w stanie znaleźć pracującego na amerykańskim uniwersytecie ekonomisty, który byłby skłonny za nią poręczyć i ją polecić. Koniec końców wszystko się udało, a książka ta stała się kamieniem węgielnym proliberalnego, prorynkowego ruchu w okresie powojennym. Ideologiczny wpływ, jaki wywarła, rzeczywiście zmienił świat. Powoli, nieregularnie i w ograniczonym stopniu, ale zmienił.

Spójrzmy jednak znowu wstecz. Mises opuścił Wiedeń w 1934 roku. Jego ogromny traktat nie ukazał się przez kolejne piętnaście lat, a minie kolejne piętnaście, nim na dobre zostanie zauważony i zyska uznanie. Trudno sobie dziś wyobrazić, jak mogłaby wyglądać inna ścieżka losu. Wspomniana książka jest częścią naszego życia, integralnym elementem naszego sposobu myślenia. Ale mogło być inaczej.

Mises wykonał ciężką pracę – bez poklasku i bez widocznych efektów. Kluczową kwestią jest jednak to, że nie osiągnął tego pod nadzorem komitetów żądających określonych wskaźników lub biurokratów domagających się natychmiastowych rezultatów, a tym bardziej nie w ramach masowych ruchów gardłujących o potrzebie zmian.

Osiągnął to, ponieważ geniuszowi dano wolność i przestrzeń do wykonania swojej pracy. Pisał z rozsądkiem, pasją, determinacją, gracją i elegancją.

Jest jeszcze jeden czynnik, który moim zdaniem Peterson wymieniłby jako niezbędny warunek wstępny planu zmieniania świata: musi on być spójny z warunkami panującymi w świecie rzeczywistym. Nie można sprawić, by świniom wyrosły skrzydła ani też w magiczny sposób wyeliminować problemu rzadkości dóbr – i właśnie dlatego socjalizm jest niczym więcej niż zwykłą mrzonką. Ambicje związane z dokonywaniem zmian społecznych muszą dotyczyć ludzi i świata materialnego w takiej postaci, w jakiej naprawdę istnieją, i właśnie dlatego zmiany w obszarze krańcowym są tak ważnym sprawdzianem dla intelektualnej wyobraźni.

Otaczająca nas rzeczywistość to także straszne zło, ucisk, niesprawiedliwość, niemoralność, marnotrawstwo czy choroby, z których wszystkie wymagają wykonania odpowiednich działań, tak aby móc wyeliminować je z ludzkiego doświadczenia (chociaż nie ma co liczyć na panacea). Aby zmienić świat, muszą zaistnieć odpowiednie ku temu warunki. Potrzeba nam niezwykle odważnych i cierpliwych mężczyzn i kobiet. Ale poprawa sytuacji jest jak najbardziej możliwa. Wszystko bowiem zawdzięczamy tym, którzy niegdyś byli gotowi podążać tą trudną, wyboistą drogą i którzy odważyli się zarówno marzyć, jak i podążać za marzeniami.

 

Autor: Jeffrey A. Tucker

Źródło: aier.org

Tłumaczenie: Przemysław Hankus

[1] Ludwig von Mises, Wspomnienia, tłum. Stefan Sękowski, Fijorr Publishing, Warszawa 2007, s. 162.

Zaloguj się używając swojego loginu i hasła

Nie pamiętasz hasła ?