12 1 - Jordan B. Peterson: “12 Rules for Life – Antidote to chaos”

Karol Marks, bardziej niż ktokolwiek inny w historii, stanowi doskonały przykład osoby, która starała się naprawić świat, mimo iż wcześniej nie zadbała o to, by posprzątać swój własny pokój.

Czytając wspaniałą książkę Paula Kengora zatytułowaną The Devil and Karl Marx [Szatan i Karol Marks], zaczynam dostrzegać mnóstwo rzeczy, które wyróżniają ojca komunizmu. Nie będzie żadną przesadą stwierdzenie, że trudno jest wyobrazić sobie bardziej nędzną istotę niż Karol Marks.

Zupełnie jakby wszystkie najgorsze cechy ludzkości skumulowały się w jednym złośliwym człowieku, który następnie skonstruował filozofię opartą na własnym rozgoryczeniu i nienawiści do samego siebie.

Był osobą leniwą, lecz chciwą, nieustannie proszącą o pieniądze swoją rodzinę i swoich znajomych, którzy obawiali się o jego dobrostan i o jego zdrowie psychiczne. Sam Marks zdawał się nie dostrzegać ani nie doceniać ich poświęceń i zaangażowania. Byli oni dla niego po prostu i zwyczajnie środkiem do celu. Był tak egocentryczny, że można się zastanawiać, czy nie znajdował się na spektrum autyzmu. Jego lubieżność i pijaństwo również są dość dobrze udokumentowane. Ale tym, co naprawdę mnie uderzyło, było jego wybitne niechlujstwo.

Oto jak został on opisany w raporcie pruskiej policji pochodzącym z około 1850 roku:

Rzadko kiedy pierze, czyści i zmienia swoją pościel. Lubi się upijać. […] Nie ma ustalonych godzin chodzenia spać i wstawania. […] wszystko [w jego mieszkaniu] jest zepsute [….]. Jednym słowem, wszystko jest u niego na opak. W jego domu można sobie zrobić krzywdę, nawet próbując na czymś usiąść.

Jako osoba niemieckiego pochodzenia, mogę zaświadczyć, że tego rodzaju niechlujstwo nie jest typową cechą Niemców – ani wtedy, ani dziś. Niemcy wręcz słyną z utrzymywania porządku i są z tego dumni.

Ale nie Marks. Jego mieszkanie było brudne, zagracone i zaniedbane – podobnie jak jego ciało. Okropnie śmierdział, a na całym ciele miał czyraki – w tym na genitaliach. (W swojej książce pod tytułem Intelektualiści historyk Paul Johnson dostarcza sugestywnego opisu, ale oszczędzę wam tego).

W pewnym momencie Marks żartował w rozmowie ze swoim współpracownikiem Fryderykiem Engelsem: „stałem się celem plag, niczym Hiob, tyle że nie jestem równie bogobojny jak on”.

Piszę o tym nie bez powodu.

Marks projektował system, który miał się stać systemem uniwersalnym. W swoim manifeście domagał się „radykalnej zmiany” ludzkiej natury w dążeniu do osiągnięcia świeckiego, sprawiedliwego celu, jakim miało być „ustalenie prawdy o tym świecie”. (Można się zastanawiać, czy takie słowa miał na myśli ojciec Marksa, gdy ganił swojego syna, który „co tydzień lub dwa odkrywa nowy system”).

Ale pomimo wszystkich tych pompatycznych słów i wspaniałych wizji, Marks nie potrafił nawet zadbać o własny dom. O własne zdrowie. O własne życie.

Nie chcę umniejszać znaczenia tych zadań.

Dbanie o swoje życie nie jest wcale takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. Czasem odnosimy wrażenie, że na naszej drodze znajduje się tysiąc przeszkód, które uniemożliwiają nam życie w taki sposób, w jaki byśmy tego chcieli, i dwa razy tyle pułapek. Ale omijanie tych przeszkód i uczenie się, jak ich unikać, to droga do indywidualnego rozwoju. To zarazem droga do lepszego świata.

Dwa i pół tysiąca lat przed przyjściem Marksa na świat grecki filozof Platon podzielił się w Państwie lepszą poradą niż ta, jakiej udzielił komunistyczny filozof: urządź swoje wewnętrzne gospodarstwo jak należy, panuj sam nad sobą i utrzymuj ład we własnym wnętrzu.

Niedawno Jordan Peterson rozwinął tę ideę, radząc, że jeśli ktoś chce poprawić jakość swojego życia – i zarazem przyczynić się do naprawy świata – powinien zacząć od posprzątania swojego pokoju.

„Jeśli nie jesteś w stanie posprzątać własnego pokoju, to jakim prawem pouczasz świat?” – pyta Peterson.

Oto porada, z której mógłby skorzystać Marks. Choć nie sądzę, by był w stanie się do niej zastosować.

Jedną z rzeczy, które rzuciły mi się w oczy podczas czytania książki Kengora, jest fakt, iż Marks otrzymał wiele dobrych porad od ludzi, którzy go kochali i którym na nim zależało. Jego ojciec napisał do niego przejmujący (i zarazem proroczy) list, w którym wyraził obawę o zdolność swojego syna do znalezienia szczęścia.

„Czy kiedykolwiek – i bynajmniej nie jest to najmniej bolesna wątpliwość, która trapi moje serce – będziesz zdolny doświadczyć prawdziwie ludzkiego, domowego szczęścia?” – pytał Heinrich Marks swojego syna.

W odpowiedzi Karol poprosił ojca o więcej pieniędzy.

 

Autor: Jon Miltimore

Źródło: FEE.org

Tłumaczenie: Przemysław Hankus

Zaloguj się używając swojego loginu i hasła

Nie pamiętasz hasła ?